Wyobraź sobie, że znalazłeś się na bezludnej wyspie, teoretycznie nie masz wielkich szans na przeżycie. Pierwszą noc możesz jeszcze spędzić pod gołym niebem, ale co dalej? Pewnie spróbujesz zbudować swoją pierwszą chatkę, żeby mieć dach nad głową. Ale co potem? Przez jakiś czas poczujesz się bezpiecznie w swoim domku. Jednak to nie wystarczy. Jeśli chcesz przetrwać musisz postawić więcej chatek, musisz zbudować miasto.
Kilka dni temu ukazała się książka Social Media Start Tomka Tomczyka, który pisze pod pseudonimem Jason Hunt. Wcześniej Tomek napisał dwa poradniki dla blogerów, ale najnowsza książka powinna zainteresować nie tylko tych, którzy piszą blogi.
Tomek świetnie wykorzystał motyw bezludnej wyspy, przewija się on przez całą książkę i sprawia, że czyta się ją bardzo lekko i przyjemnie. Ta pierwsza chatka na bezludnej wyspie to może być Twoja strona internetowa, twój blog, ale niekoniecznie. Jeśli zaczynasz tworzyć możesz równie dobrze na początek wrzucać teksty na Facebooka czy filmy na YouTube. Jeśli jednak chcesz przetrwać, musisz być wszędzie, i nie powinieneś lekceważyć żadnego serwisu, na którym możesz zdobyć odbiorców, nawet tych, które dzisiaj wydają się egzotyczne.
Nie ma zresztą znaczenia, czy piszesz bloga, czy tworzysz firmę. Sam Walton, kiedy otwierał swój pierwszy sklepik z towarami wiedział, że jeden sklep nie wystarczy, stopniowo otwierał kolejne sklepy. Dzisiaj Wal-Mart ma prawie 12 tysięcy sklepów na całym świecie. Z jednym sklepikiem nic by nie osiągnął.
Z książki na pewno najbardziej skorzystają osoby, które zaczynają przygodę z blogowaniem i z social media. Tomek daje tu mnóstwo przydatnych rad, które pomogą zdobyć pierwszych czytelników, zaczynając od tego jak powinna wyglądać strona główna bloga i co warto na niej umieścić. Już po przeczytaniu pięćdziesięciu stron podszedłem do komputera, żeby wprowadzić, niby kosmetyczne, ale jakże istotne zmiany na stronie głównej. Byłem wręcz zły na siebie, że sam wcześniej na to nie wpadłem. W rozdziale dotyczącym pozycjonowania Tomek wspomógł się pomocą speca od SEO, który pokazuje, jaką wtyczkę zainstalować i jak ją skonfigurować. Bardzo przydatny rozdział, za SEO, jeśli się nie ma o tym żadnego pojęcia, lepiej się samemu nie brać, bo można coś popsuć. A tutaj dostajemy gotowy przepis, krok po kroku. W książce pojawiają się też wypowiedzi innych osób na tematy, w których autor nie czuje się aż tak mocny np. w temacie video.
Tomek nie pomija spraw, które mogą się nam wydawać oczywiste, takich, jak poczta e-mail czy bank. To są rzeczy bardzo ważne, przy czym nam się często wydaje, że na ten temat to już wszystko wiemy i nie potrzebujemy żadnych porad, a prawda jest taka, że zazwyczaj nie robimy tego, co trzeba.
Nie jest to jednak książka tylko dla laików. Osoby, które już od dłuższego czasu funkcjonują w mediach spełecznościowych również powinny po książkę sięgnąć. Uporządkują swoją wiedzę, i na pewno dowiedzą się czegoś nowego. Bo czy na pewno znasz wszystkie narzędzia, które mogą Ci się przydać do budowy sieci? Przypuszczam, że nie.
Muszę się przyznać, że Tomek mnie zawstydził i uświadomił bardzo ważną rzecz, mianowicie, że jeśli nic nie zmienię w swoim podejściu do blogowania, to nie mam najmniejszych szans na jakikolwiek sukces. Chodzi o teksty. Wydawało mi się, że jeśli napisze cztery artykuły w miesiącu, to jest nieźle, bo w końcu tak robi wielu znanych blogerów. Tymczasem już na starcie tych tekstów powinno być trzydzieści. No to było dla mnie niezłe przebudzenie. Fakt, że prowadzę firmę i nie mogę aż tyle czasu poświęcić na pisanie, jednak cztery teksty w miesiącu to żenada i nic mnie nie usprawiedliwia, tym bardziej, że mam na blogu dział Lifestyle i Cafe, w których mogę pisać teksty, tak naprawdę o wszystkim. I to jest dla mnie w tej chwili absolutnie priorytetowa sprawa do poprawy: Teksty, teksty i jeszcze raz teksty.
Tomek potrafi opowiadać bardzo ciekawie, do tego książkę ubogacają świetne rysunki, które dodają humoru. Graficznie „Social Media Start” prezentuje się zdecydowanie najlepiej ze wszystkich książek Jasona Hunta. A wady? Znalazłem jedną: po 238 stronach książka się kończy.
Po przeczytaniu książki nabrałem ochoty, żeby obejrzeć film Cast Away, który przewija się w książce. Wcześniej go nie oglądałem. Nie znalazłem go jednak w swojej kolekcji DVD, w zastępstwie obejrzałem więc Robinsona Crusoe z Piercem Brosnanem, który akurat miałem pod ręką.
Książkę można kupić tylko tutaj.